Jak się tak już wyprawowo zrobiło, to pozwolę sobie założyć nowy temat. Poprzedni był poświęcony tylko nazewnictwu. Może komuś wydaje się to mało istotne, ale jeżeli są wątpliwości, to zapraszam do lektury w poprzednim temacie. Myślę, że zostało powiedziane sporo.
A tu chciałbym przytoczyć słowa naszego byłego prezesa Darka Spirytulskiego, obecnie prezesa Nautici, oraz Piotra Stósa (byłego szefa szkolenia kraba), obecnie v-ce prezesa Nautici. Słowa z ok. 2001. Utkwiły mi jak wyrok w pamięci. Nie mogłem się z nimi nigdy pogodzić. Miałem wtedy P2, byłem sprzętowcem w Krabie i wychowałem się na opowieściach z wielkich wypraw. Wypraw w których oni brali udział. Powietrze w Krabie w tamtych latach, było jeszcze mocno przesiąknięte tym co oni robili wcześniej...
Były to czasy, kiedy przesiadywałem w Chorwacji do 4 miesięcy rocznie, nurkując ile wlezie. Któregoś wieczoru poruszyliśmy temat wypraw klubowych. Tych które będą. Jak będą one wyglądać. Jak będzie wyglądać Klub w przyszłości. Wiedzieli, że będę kandydować na prezesa, że jeżeli nim zostanę, zrobię wszystko, by przywrócić wielkie klubowe wyprawy.
Już nie pamiętam, kto z nich to powiedział, byli w każdym razie tego samego zdania. Że będzie to tylko mały zryw, może ktoś jeszcze po mnie podłapie na chwilę temat. A w przyszłości i to bardzo bliskiej, żaden z klubów nie będzie już organizować wypraw. Będą przyjeżdżać na gotowe, do takich baz jak ich czy Kuby. Że bardzo szybko wymieni się pokolenie i zapomni co to były wyprawy. Że nikomu się nie będzie już chciało za coś takiego zabrać, nie będzie wiedział jak, a szybko nikt nie będzie wiedział, że nawet coś takiego było. Że tą niepewność co przyniesie jutro, czy bogowie mórz pozwolą jeszcze raz wypłynąć, czy będą łaskawi, czy przygotowaliśmy się wystarczająco dobrze, by dopłynąć do wymarzonego archipelagu i zejść tam, gdzie żadne centrum nas nie zabierze... zastąpi oczekiwanie dobrej usługi, ładnej łódki, uśmiechniętego przewodnika i nocnego nurkowania nim się ciemno zrobi.
No i mieli rację...
Zresztą wyprawy przepadły nie tylko w Krabie. Kluby wysokogórskie też przestają tak działać. Epoka wypraw i zdobywania Himalajów zastąpiona została wspinaczką gimnastyczną na panelu czy w skałkach. Jeszcze niedobitki atakują góry najwyższe. Przeważnie najłatwiejszymi drogami. Często są to komercyjne „wyprawy” dla alpinistów niskich lotów, czy bardziej sprawnych turystów. Rysiek Pawłowski był już 20x na Ama Dablam ze swoimi klientami (oni oczywiście byli na wyprawie, czekan mieli tylko po to by profesjonalnie wyjść na zdjęciu ze szczytu, liny poręczowe założyli szerpowie, a oni na jumarach się podciągnęli do góry). Ciekawe kiedy i my będziemy dwudziesty raz (z rzędu) na wysepkach oddalonych od siebie o 1 dzień płynięcia pontonem, mając wszystkie morza świata pod stopami.
Spada nam frekwencja na głównym, przedwakacyjnym wyjeździe. O ile jeszcze na pierwszych komercyjnych (nie mam na myśli, że klub na tym zarobił, tylko dał zarobić bazie) wyjazdach było full, chyba nawet było ok. 76 os na Murterze, to teraz już trochę entuzjazm opadł. Nowi klubowicze żądni nurkowań w czystej i ciepłej wodzie bardzo chętnie jadą, o tyle ktoś, kto był już ze 3x, już niekoniecznie.
Tak więc wyjazdy czy wyprawy? Nowe piękne miejsca, w których nikt z nas jeszcze nie był, za cenę tej niepewności, ale i magii. Satysfakcji, że znów udało się nam zrobić to samemu. Że silnym zespołem osiągnęliśmy sukces. Że z roku na rok będziemy coraz lepiej przygotowani, a wyzwania będą coraz śmielsze. Czy pewne wyjazdy na zorganizowane nurki, do centrum nurkowego, które nas obsłuży, które zna lokalne miejsca i poprowadzi nas tam jak cielęta. Nawet nam powiedzą, gdzie konik morski będzie na nas czekać, a przewodnik go znajdzie i dopilnuje by każdy zobaczył. Jak padnie im kompresor, zepsuje się silnik w łodzi, albo będzie wiało i nie da się wypłynąć, wtedy ich rozszarpiemy na kawałki, a najlepiej podamy do sądu (nie raz bazy już takie jazdy miały)
Ja uważam, że miejsce w Krabie jest i na wyjazdy i na wyprawy. Wyjazdy, te zorganizowane przez bazy, są ok. Można się na nich wynurkować na dobrych pozycjach. Napić winczella w doborowym towarzystwie, ale... nie zapominajmy, że potrafimy jeszcze zorganizować prawdziwą Wyprawę.
Mnie w pamięci zostały Medesy, pamiętam z nich każde nurkowanie. To samo mogę powiedzieć o Elbie i Sycylii. Niesamowite krajobrazy, zabytkowe miasteczka, wypad na Wyspy Liparyjskie, wszystko nowe i pociągające. Na Elbie udało mi się zrobić 1 nurkowanie w rezerwacie. Przepiękne. Dla niego warto tam było jechać. Choć powodów, dla których warto było... bym nie zliczył.
Późniejsze kolejne komercyjne Chorwacje wpadły do jednego worka, wszystkie takie same. To samo pod wodą, tak samo zorganizowane, to samo nad wodą... wszystko na jedno kopyto.. tak mi się zlały, że dziś ciężko mi powiedzieć, czy to.. to było na tej w 2006 czy... 2008 a może jeszcze na innej. Co oczywiście nie zmienia faktu, że wszystkie udały się wyśmienicie.
Tak więc wyprawy? Wyjazdy? Jedno i drugie? Jaką drogą powinien dalej podążać Krab?
pozdrawiam sereczenie,
Sylwek