No faktycznie pogoda była super, nawet podczas chrztu nie padało. Dzięki temu nikt nie śpieszył się i każdemu można było poświecić należny mu czas. A chętnych do ochrzczenia było wielu. Wszyscy przeszli pomyślnie chrzest i zostali prześwietnymi płetwonurkami
A co do kursu to przez dwa albo trzy dni robiliśmy po cztery nury dziennie w pozostałe dni minimum trzy, więc nie było wiele wolnego czasu ani sił na jakieś rozrywki poza kursowe. Większość czasu spędzaliśmy przy linie wykonując różne ćwiczenia typu: wynurzanie bez płetw, wydobywanie nieprzytomnego na jego kamizelce wypornościowej, lub na swojej, próba wyciągnięcia nieprzytomnego bez użycia jakiejkolwiek kamizelki (próba zakończona zadyszką
), wynurzanie na jednym automacie, wynurzanie na jednym oddechu czyli bez automatu, było też zbieranie śmieci, zabawy z kompasem i montowanie opony z zaklejonymi maskami. Jednym słowem nie można było się nudzić
Z ciekawszych historii jakie mnie spotkały podczas kursu to było nurkowanie z kursantami na P3, ja nurkowałem z Tomkiem. Zadanie było proste opadamy na 30 metrów i po stoku wynurzamy się. Tomek umówił się ze mną że na dnie ja wyznaczę kierunek a on stwierdzi czy dobrze czy źle to zrobiłem no i zaczniemy się wynurzać. Po dotarciu do dna zacząłem się kręcić z kompasem żeby określić kierunek w którym mamy płynąć (jeszcze wtedy nie wiedziałem że łatwiej jest kręcić ręką a nie pływać wokół liny :mrgreen:). Na początku Tomka miałem z mojej lewej strony ale po chwili znikną mi. Przez chwile rozglądałem się poszukując go ale ani Tomka ani jego latarki nie widziałem zobaczyłem tylko jasne światełko Kingi która mi z góry przyświecała. Powróciłem do mojego specyficznego sposobu wyznaczania kierunku, zrobiłem jeszcze ze dwa obroty wokół liny wyznaczyłem kierunek a Tomek pojawił się tak samo niespodziewanie jak znikną. Po wynurzeniu na powierzchnie powiedział mi że widząc jak się kręcę z kompasem postanowił mi nie przeszkadzać i się zakopał w mule
Podczas tego nurkowania jak już byliśmy na około 6 metrach Tomek znalazł aparat cyfrowy, który po wysuszeniu podobno zadziałał tylko że optykę ma zabrudzoną.
Podczas wynurzania po dnie, przeprowadziłem obserwacje żyjątek. I tak na 30 metrach z dna wystawały jakieś rureczki prawdopodobnie to robale robią sobie takie domki. Na 24 metrach spotkaliśmy żywą rybę, nie wiem do końca jak się nazywa ten gatunek bo usłyszałem kilka wersji. Rośliny zaczęły się pokazywać od 11 metrów.