Moja relacja jest mocno subiektywna.
Według mnie widoczność była bardzo dobra jak na polskie jeziorka. Ile metrów to nie jestem pewien nie zastanawiałem się nad tym, zabawa suchaczem pochłaniała sporą cześć zdolności przerobowych mojego mózgu. Ale myślę, że może nawet koło 10m było. Oczywiście jak pojawialiśmy się w tym samym miejscu drugi raz to widoczność była znacznie mniejsza, nie ukrywam, między innymi jam też do tego stanu rzeczy płetwę przyłożył. :mrgreen:
A jeśli chodzi o temperaturę to mogę powiedzieć tylko tyle, że woda była zimna. Choć inni bardziej doświadczeni mówili, że nie jest źle. Pomimo suchacza oraz ciepłego wdzianka i tak zmarzłem. Wydaje mi się że nie byłoby tak źle jak bym nie popełnił jednego błędu. Otóż wziąłem zbyt mało balastu tak że miałem problemy z zanurzeniem się. Do tego stopnia, że nawet jak spuściłem całkowicie powietrze moja pływalność była dodatnia. Musiałem pomagać sobie płetwami, jak się trochę zanurzyłem to woda ścisła ubranko i wtedy już miałem pływalność odpowiednią. Ale zimno się szybko robiło, bo warstwa izolująca była zbyt mała. Wyglądałem jak próżniowo pakowana żywność w marketach. :|
Na większych głębokościach jak mnie skafander zaczynał tak obściskiwać że nogami prawie nie mogłem ruszać to trochę powietrza zapodawałem. Raz przesadziłem i mnie wydarło z dna na górę. Miałem chyba za słabo odkręcony zawór do spuszczania powietrza, bo bąbelki wylatywały jak krew z nosa. Koniec końców pomimo usilnych prób z mojej strony znalazłem się na powierzchni. Szlak trafił zasadę 10m/min, ale spoko barotaumy nie dostałem, jakoś sobie przypomniałem o nie wstrzymywaniu oddechu. Jednak coś zostaje w głowie po wykładach krabowych. Zachęcam wszystkich na uczęszczanie na nie, ja pewno też będę się pojawiał bo warto sobie odświeżyć niektóre informacje.
No to mniej więcej tak wyglądało nurkowanie widziane moimi oczami.
A po nurkowaniu też było fajnie, ale to już dłuższa historia i nie mnie o niej mówić.