Miałem nie pisać o tym, bo to było nieprzyjemnie zdarzenie, ale chyba obowiązkiem jest pisać o takich rzeczach.
W niedzielę wieczorem nurkowaliśmy z Agnieszką na 30m w Zakrzówku. Na szczęście poszliśmy przy opustówce. Podczas zanurzania wszystko przebiegło bez zakłóceń. Opadaliśmy na spadochroniarza cały czas w kontakcie wzrokowym tuż nad bełtem zatrzymaliśmy się i wyrównaliśmy pływalność i po włączeniu latarek poszliśmy do dna. Na dnie też jeszcze było wszystko ok porozglądaliśmy się chwile i rozpoczęliśmy wynurzanie. Problem pojawił się na 27 metrach a właściwie to był już wcześniej tylko ja go dopiero dostrzegłem na 27 metrach.
Z mojego punktu widzenia największym problemem było to, że nie wiedziałem, co się dzieje z Agą. Wydawało mi się, że ma zawroty głowy albo, co gorsze traci przytomność. Złapałem ją jedną ręką i rozpoczęliśmy wynurzanie. Podczas drogi w górę największym moim zmartwieniem było to czy Agnieszka nie straci przytomności. Na szczęście po 8 minutach byliśmy już na powierzchni zrobiliśmy nawet krótki przystanek bezpieczeństwa na 4 metrach. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie ucieszyłem się tak jak wtedy z widoku nieba.
Po przeanalizowaniu i przedyskutowaniu całego nura z Agą ustaliliśmy, co się stało i jak do tego mogło dojść. Przyczyną podstawową była awaria spłuczki z kamizelce Agnieszki. Spłuczka wypuszczała całe powietrze z kamizelki, czyli była cały czas otwarta. Agnieszka walcząc z ujemną pływalnością podczas wychodzenia z bełtu doprowadziła organizm do zadyszki i wtedy zaczęło robić się nerwowo już na granicy bełtu na 27 metrach. Powstaje pytanie jak to się stało, że ja nie zauważyłem bomblującej kamizelki. Podczas opadania wszystko przebiegało dobrze nawet wyzerowaliśmy pływalność nad bełtem i spokojnie włączyliśmy latarki, więc wtedy spłuczka jeszcze nie bomblowała albo w niewielkim stopniu. Natomiast podczas wynurzania szliśmy maska w maskę, czyli bomble ze spłuczki były w tym samym strumieniu co bomble z automatu (przynajmniej z mojej perspektywy) plus do tego mocno ograniczona widoczność w bełcie.
Jest też pytanie, co się stało ze spłuczką, że taką awarią zaliczyła. Później jak popatrzyłem na Agnieszkę z boku to było widać gigantyczny wypływ powietrza z kamizelki tak jakby wszystko, co się w nią pompuje zaraz uciekało. Po kilku pociągnięciach za spłuczkę wypływ powietrza w znacznym stopniu się zmniejszył. W związku z tym wydaje mi się, że to może jakiś piach był sprawca całego zamieszania zwłaszcza, że to była nowa kamizelka.
Jakie z tego nura można wysnuć wnioski na przyszłość.
- Przede wszystkim zawaliłem, że nie zobaczyłem tak wielkiego wypływy z kamizeli. Czyli nauczka, podczas nurkowania patrzeć nie tylko na to czy jest partner, ale na to czy nie wygląda jak wielki napowietrzacz do wody, czyli czy nie ma wypływów gazu. Bo to, że przed chwilą było wszystko ok nie oznacza, że nie zepsuje się coś za chwilę.
- Inna sprawa to dobrze mieć dwa źródła wyporności, czyli np. suchacza.
- Trzeba dbać o sprzęt zwłaszcza o wszelkie zawory, które z natury nie lubią piachu.
- Nurkowania, które są na granicy naszych umiejętności robić jedynie z osobami, które się zna i mają co najmniej takie umiejętności co my. Zna się je z innych nurkowań a nie tylko ze spotkań przy piwku w Starym Porcie. Agnieszka przede wszystkim nie spanikowała. Nie wiem jakby to wszystko się potoczyło gdyby wpadła w panikę.
Podsumowując, to było najtrudniejsze nurkowanie w całej mojej przygodzie nurkowej. Inna prawa jak się ćwiczy podobne sytuacje na kursie a całkiem inna gdy coś podobnego się przytrafi. W tym przypadku najtrudniejsze dla mnie było to, że nie wiedziałem, co się właściwie stało jedyne, co wiedziałem to tyle, że musimy się wynurzyć w miarę kontrolowany sposób. I tym sposobem przećwiczyliśmy sobie jeszcze raz wynurzanie na jednym jackecie.
Na koniec tylko dodam, że to była pierdoła, bo tylko spłuczka a było już naprawdę nieprzyjemnie. Nie chce się myśleć jakby to wyglądało przy awarii automatu oddechowego. Takie nurki nie wnoszą żadnej wiedzy, ale uczą czegoś, co na kursach trudno osiągnąć, po prostu uczą pokory i rozwagi.
pozdr
Romek