Ale bez wątpienia, brak koszy na śmieci na płatnym Zakrzówku połączony ze społeczną organizacją sprzątania 'nawodnego' to jest kpina.
Jedyny kosz na śmieci który tam stoi jest przy grillu i jest własnością pana od grilla, który całkiem słusznie nie pozwala tam wrzucać śmieci innych niż powstałych po konsumpcji w jego 'lokalu'.
Kraken dzierżawi drogę na Zakrzówku. Miasto miało od zawsze problem z tym terenem i nie dawało rady z łataniem dziur w płocie (teren niebezpieczny, za zabezpieczenie odpowiada gospodarz). Bardzo chętnie odstąpili, w zamian do prawa za monopol nurkowy, odpowiedzialność za dbanie o stan ogrodzenia. Mają radni poważny problem z głowy. Jak się ktoś zabije, to przecież Kraken jest odpowiedzialny. W gazetach nie będzie ataku na radnych, że nic z siatką nie robią. Dlaczego Kraken miałby wynajmować etatowych pracowników, umieszczać kosze i je systematycznie wywozić z terenu całego Zakrzówka? No jeżeli zgodziłby się na takie warunki, to pewnie. Ale z tego co wiem (może się mylę), to słyszałem tylko o siatce...
Kiedyś pytałem Maćka o kosze na śmieci. Użył bardzo przemawiających argumentów. Nie jest w stanie zapobiec wchodzeniu osób niepowołanych nawet na tą część gdzie gospodaruje. Wszystko co nie jest pancerne, zabetonowane i przyspawane, natychmiast podpita elita naszego społeczeństwa, wrzuca do wody. Ot taka zabawa :wink:
Każdy śmietnik, kosz itp, wraz z zawartością trafiłby do wody.
Można by rozstawiać w sezonie kosze na dzień, a wieczorem je zabierać. To już inna para kaloszy.
Nie wyrzucam śmieci na łące, w lesie itp., tylko dlatego, ze leśniczy czy gmina nie ustawiła śmietnika. Idąc w takie miejsce, nastawiam się na zabranie moich śmieci ze sobą. Wystarczy pomyśleć o tym przed wyjazdem i zabrać coś na śmieci i po kłopocie.
A wracając do akcji sprzątania. Pokazują problem, który istnieje. Wielu ludzi nie ma pojęcia co siedzi w krzakach. Mając obraz tych gór uzbieranych zaraz za naszym podwórkiem, część z nich zastanowi się nim wyrzuci folię (chciałem napisać papierek, ale w papier to się chyba już nic nie pakuje) pod nogi. Ktoś z nich może zwróci komuś uwagę, gdy ten będzie coś wyrzucać. Te akcje działają. Na chwilę obecną nie mam lepszego pomysłu jak dotrzeć już do "wyedukowanego" społeczeństwa i zwrócić jego uwagę na problem i sprowadzić na "lepszą drogę", skoro państwo kładzie na tym laskę.
Oczywiście można nic nie robić, twierdzić, że się płaci podatki i żądać czystych ulic, chodników, parków itd..
Zresztą ustawianie kontenerów na śmieci nie rozwiązuje problemu. Pamiętam taką akcje na Rabie powyżej Myślenic. Dzikie wysypiska śmieci, na terenie zalewowym rzeki. Przy dużej wodzie wszystko lądowało w Dobczycach. Kary nie pomagały. Gmina w miejscach dzikich wysypisk poustawiała kontenery. Kontenery stały puste, a obok kontenera nowa góra śmieci wszelkiej maści. Łatwiej wypierd... z furmanki czy przyczepy ciągnika w krzaki obok, niż ładować kilka ton gruzu, odpadków itp. do kontenera. Musi umrzeć jedno, a może 2 pokolenia, nim się będzie dało iść nad rzekę na spacer. Dlatego warto robić wszystko, by choć odrobinę już teraz poprawić sytuację.
Podziwiam ludzi, którzy angażują się w organizacje takich akcji.
Może kiedyś Krab zacznie na nowo tak działać? Jest to też dobra okazja do promocji, pokazania się.
Wszyscy pamiętamy akcje zdemaskowania dzikiego wysypiska śmieci ze schroniska nad Morskim Okiem. W zimie wrzucali wszystkie śmieci, których nie dali rady spalić do przerębla. Mieli pecha, bo Krab się napatoczył i prawda ujrzała światło dzienne. Góry puszek po konserwach z wybitą datą wskazywały dokładnie na lata uprawiania procederu w sercu parku narodowego.
pozdrawiam, Sylwek