Witam!
Czytanie takiej "biblii" pozwala zainteresowanym unikać zbytnich uproszczeń i jednocześnie zauważać złożoność problemu.
Pod warunkiem, że potrafią zrozumieć treść tam opisaną. W przeciwnym wypadku prowadzi do zagubienia się w złożoności problemu a następnie - albo do nieprawdziwych wniosków, albo do popadnięcia w hipokryzję modną ostatnio w pewnych kręgach.
Owa hipokryzja polega np. na tym, że się twierdzi, iż nic nie wiadomo, żadne wnioski nie są uprawnione, że każdy powinien sam wybierać co mu pasuje (np. sposób planowania dekompresji) a jednocześnie nie daje się żadnego narzędzia aby porównać dostępne rozwiązania.
To jest tak jak ktoś pisze Buhlmann to lub tamto a nie czytał Medycyny Nurkowej Buhlmanna tylko opiera się na opisach. Czyli nie wie jakie założenia, cele i wątpliwości miał Buhlmann.
Jeśli ktoś powie, że nie ma sensu iść na nurkowanie, bo Zenon z Elei udowodnił, że ruch jest niemożliwy, więc i tak się nie dojdzie, to można spędzić długie godziny nad zrozumieniem jakie cele i wątpliwości przyświecały mu w tworzeniu jego paradoksów, ba, można pewnie jeszcze i dziś zrobić pracę naukową o filozofii eleatów, albo napisać rozprawkę o tym, jak wykorzystując metody wymyślone przez osiemnastowiecznych przyrodników, obalić argumenty Zenona. Można też stwierdzić, że to się po prostu nie sprawdza.
Bezpośrednie użycie modelu Buhlmanna ZHL16 do planowania nurkowań - jest w dzisiejszych czasach z jednej strony niestety możliwe, a z drugiej - przyniosłoby tragiczne żniwo, gdyby było praktykowane. Dlatego jasne stwierdzenie, że ten model się po prostu nie sprawdza - jest konieczne.
Na koniec kupujemy lub ściągamy dany planer, lub kupujemy dwa komputery, planujemy nurkowanie i idziemy do wody.
Albo uczymy się Ratio Deco GUE, UTD, Riby, albo NOF...
Oczywiście możemy rozpatrywać który model daje lepszy plan dekmpresyjny czy GAPna RGBMie, czy program na VPM czy poczciwy Buhlmann z modyfikacjami tego czy innego autora. Jednak szczególnie jeżeli chodzi o najnowsze modele jak RGBP i oparte na nim GAP czy planner na stronie suunto mamy coraz mniej danych (niestety zastrzeżonych przez twórców programów) aby ocenić czy dany przystanek i jego głębokość lepiej czy gorzej odsycają określone tkanki nie pozwalając jednocześnie zbytnio rozrosnąć się pęcherzykom w kluczowych miejscach naszych rzeczywistych a nie modelowych tkanek.
To prawda. Ale porównywać MOŻNA I TRZEBA. Można, bo wystarczy prosty arkusz w ekscelu, żeby sprawdzić jakie przesycenia powstają w dekompresjach zaplanowanych daną metodą.
W ten sposób można np. zauważyć, że wiele algorytmów opartych o VPM operuje na modelu pozbawionym wolnych tkanek (wolniejszych niż jakieś 360') i dlatego puki planujemy za ich pomocą krótkie nurkowania, to dają sensowne wyniki, ale w nurkowaniach z długą dekompresją - nagle okazuje się, że są kosmicznie agresywne w porównaniu do tego co wynika z algorytmów operujących na tkankach o półokresach do 480, 500 czy 635'...
Można też zauważyć, że głębokie przystanki dodawane przez większość komputerów nurkowych - są dodawane w złym miejscu profilu, często jeszcze przed PMPD.
Można dokonać wielu analiz które ujawniają założenia na których twórcy oparli swoje "czarne skrzynki" i zrozumieć, gdzie można spodziewać się problemów.
Oczywiście tak jak 15-20 lat temu zaczełasię dyskusja czy tabele czy komputery w nurkowaniu rekreacyjnym i teraz chyba 99% nurków używa komputerów. Argumenty przeciwników komputerów były identyczne z tymi które używają teraz przeciwnicy komputerów w nurkowaniu technicznym.
Jednak potem kolejni przeciwnicy kupili sobie swoje komputery i skończyły się wątpliwości. nauczyli się korzystać i okazało się że nie wzrosła ilość przypadków choroby dekompresyjnej na ilość wykonywanych nurkowań, a za to wzrosła mobilność i mozliwości planowania nurkowań.
Powyższy wniosek jest BYĆ MOŻE prawdziwy jedynie w odniesieniu do nurkowań które nie wymagałyby dekompresji wg algorytmów neohaldanowskich, które nie zbliżają się do granicy limitu bezdekompresyjnego i tylko pod warunkiem stosowania w głębszych nurkowaniach dodatkowych przystanków (przystanek bezpieczeństwa, deepstopy). Większość obecnie stosowanych komputerów nurkowych, w nurkowaniach wykraczających ponad limit bezdekompresyjny powoduje bardzo często wystąpienie choroby dekompresyjnej. Jedynie kilka wybranych komputerów - może być, i jest - powszechnie stosowana w takich nurkowaniach. Pozostałem, mimo że oferują takie możliwości - nie nadają się do tego.
Prawdą jest natomiast to, że bardzo wielu nurków ignoruje niezbyt mocne objawy choroby dekompresyjnej. Pewna bardziej świadoma część - po cichu leczy je tlenem.
Tak samo będzie (moim zdaniem) w nurkowaniu technicznym.
Komputery wyprą runtimy ze względu na elastyczność i większe bezpieczeństwo w sytuacjach awaryjnych w stosunku do runtimu.
Zapewne tak się stanie.
Obecnie już istnieją komputery potrafiące sensownie liczyć dekompresje, chociaż póki co - takie komputery są nieliczne.. Nie potrafią jednak robić reszty planu nurkowego, co jest ich potężną wadą.
Oczywiście na początku zmiany zaakceptują ci którzy nurkują w bardzo różnorodnych warunkach, korzystając z różnych gazów, nurkując w nowych miejscach. Każdy kto dużo jeździ i nurkuje w różnych miejscach rozumie szybko jak ważna jest elastyczność. Bo po pierwsze znając brzegowe parametry nurkowania musimy dobrać gazy dekompresyjne czy lepszy będzie np. zestaw 40%/80% czy 50%/100%. Z drugiej strony często baza po prostu nabija jakieś zestawy gazów a inne bardzo niechętnie.
Na razie komputery nie dają takiej elastyczności. Nurkowanie techniczne trzeba i tak zaplanować przed wejściem do wody, trzeba obliczyć gazy, rezerwy itp, a następnie komputer oferuje stosunkowo mało elastyczności którą można by wykorzystać nie łamiąc ram wynikających z przyjętego planu.
Dla porównania - np. metody planowania dekompresji w locie dają tu możliwość pełnej elastyczności przy respektowaniu tych ram.
Zresztą ponieważ ludzie topią przez pomyłki gazów albo brak gazu podczas nurkowania dużo częściej niż mają DCSa więc tak naprawdę strategii doboru gazów trzeba poświęcać więcej miejsca.
Tak, jest to opinia rozpowszechniona wśród teoretyków nurkowania technicznego. A praktycy wiedzą jak często zdarzają się DCSy. Ja widuję czasem na jednym wypłynięciu w którym uczestniczy kilkunastu nurków kilka osób z NIEZALEŻNYCH ZESPOŁÓW które po nurkowaniu dekompresyjnym mają objawy i leczą się tlenem. Osób które stosowały najróżniejsze metody - komputery (np. VR3, suunto), decoplannery, różne wersje Ratio Deco, a nawet - raz się zdarzyło - tabele Buhlmanna.
Znam też przedstawicieli takiej szkoły, która mówi, że dekompresje trzeba dostosować do swojego organizmu, i owi przedstawiciele opowiadają, jak to dochodzili do właściwych parametrów w danym dekoplanerze. Co ciekawe - mieli oni różne objawy, zanim doszli do prawidłowych dekompresji - jedni po prostu zmęczenie, senność, gorączkę, ale inni - bóle zwykle w konkretnych powtarzalnych miejscach (łokieć, bark, jakaś konkretna kość po jakimś urazie itd).
To co łączy te wszystkie przypadki - to fakt, że NIE TRAFIAJĄ ONE DO STATYSTYK. Każdy ma swoje powody by ukrywać się z chorobą dekompresyjną. Nurkowie rekreacyjni robią to z bezsensownego wstydu czy chorej ambicji, ale, choć z innych przyczyn - niestety w wojsku czy nurkowaniu zawodowym - też faktyczna liczba przypadków choroby może być zaniżona. (I wiarogodne plotki mówią - że JEST zaniżona).
W porównaniu do tego - znane mi sytuacje w których nurkom zabrakło jakiegoś gazu - są rzadkie, zdarzają się praktycznie wyłącznie w bardzo krótkich nurkowaniach w których rutyniarze poszli pod wodę bez planu, z niepełnymi butlami, i - w sytuacjach które miałem okazję widzieć - nigdy nie skończyły się poważnym problemem (zapas jednego gazu był zbyt mały, ale była rezerwa - zarówno w innych gazach, jak i u partnerów). Sytuacje pomyłki gazów - zdarzają się również stosunkowo rzadko, i choć prowadzą do poważnych problemów, to jednak liczba takich przypadków o których wiem że wydarzyły się w Polsce, jest znacznie mniejsza od przypadków choćby CIĘŻKIEJ POSTACI CHOROBY DEKOMPRESYJNEJ które miałem okazje NA WŁASNE OCZY WIDZIEĆ.
Ale oczywiście można opierać to co się przekazuje swoim uczniom o fałszywe przekonanie, że choroba dekompresyjna nie istnieje...
Decyzja jaki travel, jaki gaz czy gazy deco są często kluczowe w zwiększeniu szans na bezpieczny powrót.
Ale to inna bajka
Nie, to ta sama bajka. Na razie jedyne metody, które pozwalają na konsekwentne zaplanowanie rezerw, zapasów gazu i dekompresji i jednocześnie elastyczność - to metody planowania w locie, takie jak NOF czy RD.
O ile wiem - żaden komputer nurkowy póki co prawidłowo nie liczy rezerw ani zapasów gazu. Ba - nie znam też decoplannera który by prawidłowo liczył rezerwy (choć zapasy gazów już potrafią).
Oczywiście - nie ma żadnego poważnego powodu, dla którego nie można by tych funkcji tam zaimplementować, jednak póki co - czegoś takiego nie mamy. Pewnie niedługo mieć będziemy. Wtedy komputery staną się naprawdę użytecznymi urządzeniami.
Jednak zapewne jeszcze długo pozostanie problem wyboru właściwego algorytmu planowania dekompresji z pośród wielu możliwości dostępnych często nawet w jednym urządzeniu. I tu pewna wiedza się przyda. Współczesna wiedza a nie taka z przed kilkudziesięciu lat.
pozdrawiam
Paweł Poręba