popełniłem dzisiaj z partnurem twinowcem rzadko uczęszczaną trasę.....
poszliśmy do łódek, dalej nad bełt i kierunek północ....
po kilku metrach skończył się siwy dym i wyszło dno (24m) pokryte dziwnym, fioletowo-różowym nalotem (glony czy co.....?)
po dziesięciu minutach dopłynęliśmy do kolejnej krawędzi i metr w dół
nad przepiękny twardy bełt pokryty górkami i dolinkami siwego dymu....
nieskopane od wielu lat, widoczność >10m.
w 30 minucie pokazała się ściana - no to w prawo i powrót dookoła (cały czas na 24-25metrach...).
w 35 minucie skończył się NDL, więc powoli poszliśmy do góry, na 11m...
Nyskę zobaczyliśmy w 60 minucie, powierzchnię w 70tej....
na dnie ok. 3-4st, na górze -4st
później zaczęła się jazda - po rynnie lodowej do góry, gdzieniegdzie posypanej piaskiem....
PS.
było też 2 freestylowców w cienkich pianeczkach, schodzili na 10-15m....
twardzi byli.....