10 min dobrej jazdy załatwi każdy silnik...
Jeszcze nie było takiego auta w klubie, które wytrzymało by jazdy "testowe" klubowiczów. Ciekawe dlaczego w swoim prywatnym aucie sprawdza się poziom oleju, a jak jest przeładowane, to jedzie się nim jak z jajkiem.
Poprzedniego busa (VW LT 28 ) zaraz po kupnie wzięli na obozie po drzewo na ognicho, że miał turbo, to po leśnej drodze nieźle dawał... wrócili ze skrzynią podwiązaną taśmami balastowymi. Potem była słynna Hiszpania, góry, a sprzętu najebane po sufit...trochę się silnik "przypiekł".
Nasza "nowa" toyta wchodziła sobie bokiem z pijanym kierowcą na parkingu pod klubem...bo przecież nie ma to jak się popisać... Trochę "niźsi" stopniem w końcu dostali kluczyki...a co, co sobie będą żałować. Przecież bus zarypany sprzętem i z całą bandą w środku lubi "sportową" jazdę, wysokie obroty i hamowanie biegami.
Jak zostałem prezesem, szybko pozbyłem się busa klubowego. Jest to tylko nieziemskie obciążenie finansowe dla klubu. Auto do jazdy do knajpy, firmowy samochód prezesa i więcej pożytku z niego nie ma. Do starego portu mozna chodzi,ć na nogach, a taksówka na zakrzówek kosztuje mniej niż utrzymanie busa w klubie!!!
O obozach nie ma co mówić, bo i tak zazwyczaj bus jest zepsuty po "sportowej jeździe", a sprzęt, który zabieramy na obóz wagowo i gabarytowo przekracza możliwości busa z przyczepą i uprawnieniami zwykłego kierowcy. Mamy fuksa, że nas jeszcze nigdy ktoś nie poprosił na bok, jak jedzie kwaterka.... ciekawe na jakim mandacie by się skończyło #-o