W czasie długiego weekendu Krabowa Grupa Szybkiego Reagowania w składzie (alfabetycznie
):
Agnieszka, Asia, Bartolomeo, Killer, Miłosz, Paweł, Piroman
udała się na rekonesans jeziorny w celu znalezienia nowego, oczywiście lepszego miejsca na obóz. Kryteria, którymi się kierowaliśmy, to:
jezioro o głębokości min. ok. 40 m z przejrzystą wodą i polem campingowym nad brzegiem (domki i namioty), z miejscem na magazyn, możliwością podłączenia sprężarki (3 fazy), możliwością zorganizowania wyżywnienia w pobliżu i w ładnej okolicy
Jak łatwo się domyśleć nie było łatwo sprostać tym wymaganiom..
Na pierwszy ogień pojechaliśmy na znane nam Pojezierze Lubuskie
Celem nr 1 było
jezioro Lubikowskie:
oferujące doskonałe warunki do wypoczynku nad krystalicznie czystą wodą. Jest to największe i najgłębsze jezioro Pszczewskiego Parku Krajobrazowego. Ze względu na czyste wody o dużej przejrzystości i urozmaiconym dnie, jezioro to jest często odwiedzane przez płetwonurków.
Niestety jezioro okazało się niewypałem jeśli chodzi o organizację obozu, ponieważ jedyne pole kempingowe dysponujące jakimkolwiek zapleczem (w tym 3 fazy) zlokalizowane jest nad olbrzymią płytką zatoczką jeziora, tak że z brzegu do głębokości ok 5 metrów trzeba płynąc ze 300 metrów, co praktycznie wyklucza nurkowania z brzegu na kursach. Z domkami też było kiepsko. Generalnie jezioro jest bardzo kiepsko zagospodarowane i wokół jest istna dzicz. Krystaliczność wody w jeziorze też nie była jakoś zbytnio widoczna..
Z Lubikowskiego udaliśmy się nad największe jezioro pojezierza, czyli
Niesłysz, gdzie...
Wyjątkowo czyste wody oraz bogata rzeźba dna, pokrytego bujną roślinnością podwodną, są magnesem dla podwodnych wypraw płetwonurków.
Znając już problem z ośrodkami zaczęliśmy od objazdu jeziora w poszukiwaniu pól kempingowych z odpowiednim zapleczem. Znaleźliśmy kilka, z czego na większości do połowy sierpnia wszystko było zarezerwowane... Wolne domki miał jedynie ośrodek Komendy Wojewódzkiej Policji ;-), a kemping Pani Irenki zaoferował nam pole namiotowe. Postanowiliśmy więc zanurkować w tychże wyjątkowo czystych wodach jeziora... i jak można się domyśleć z nazwy akwenu, nie chcecie więcej o nim słyszeć ](*,)
woda brunatna o przejrzystości 1-1.5 metra i bardzo muliste dno skutecznie wybiły nam to jezioro z głowy.
Następnego dnia stwierdziliśmy, że czas udać się na pojezierze Drawskie, gdzie na pewno będzie lepiej
. Tutaj na pierwszy ogień zaplanowane było
jezioro Ińsko, o którym wieść niosła że jest jednym z najczystszych w Polsce. Po dotarciu do Ińska, pamiętając porażkę nad Niesłyszem, zaczęliśmy od nurkowania
.
Praktycznie zaraz w mieście nad brzegiem znaleźliśmy bazę nurkową, gdzie zasięgneliśmy języka. Nurkowie miejscowi oraz szef bazy wydali opinię pozytywno-asekuracyjną co do widoczności. Zazwyczaj jest niezła, ale jak to będzie w lipcu to nie wiadomo.. generalnie to jest to jedno z najlepszych jezior pojezierza.
Zanurkowaliśmy z brzegu w 2 grupach, jedna płytsza do 10 m, druga głębsza, dotarlismy do 36 metrów (max. gł jeziora 42 metry).
Widoczność znacznie lepsza niż w Niesłyszu
, na płytkiej wodzie ze 3 metry, na głębokiej z 5 metrów, z tym że poniżej 25 m już ciemno. Biorąc pod uwagę, że jest miksja, wynik należy uznać za dobry.
Po nurku i nabiciu butli rozpoczęliśmy szukanie ośrodka. W bazie powiedzieli że tu nie ma ośrodków jakich szukamy, mogą nam ew. pomóc w załatwieniu noclegu w pobliskiej szkole. No ale nie było by gdzie zlokalizować magazynu i musielibyśmy zapewne korzystać z usług bazy, więc stwierdziliśmy że jednak poszukamy.
Piewrszy ośrodek powitał nas całkowitą rezerwacją miejsc, ale obok znaleźliśmy pole namiotowe które przywitało nas z otwartymi ramionami i wtyczką na 3 fazy, pomostem i dobrymi chęciami
. Na dodatek w następnym ośrodku udało się znaleźć kilka domków (kadra musi mieć gdzie mieszkać
) więc stwierdziliśmy że to jest to i czym prędzej zarezerwowaliśmy
Na dodatek okazało się, że w zatoczce gdzie będziemy nurkować, na dnie leżą 3 wraki kutrów, 2 na 15 m i jeden na 21, więc już wogóle super
Następnego dnia rano zanurkowaliśmy ponownie, tym razem właśnie w tej zatoczce, trafiliśmy do 2 z 3 kutrów, widoczność na płytkiej wodzie jakieś 3 m. Zatoczka jest dobrze opisana, bo swoją wiatę ma tam baza ze Szczecina.
Uradowani i z poczuciem dobrze spełnionej misji, pojechaliśmy sobie nad morze (tylko 100 km dalej!) i uczciliśmy nasz sukces grilem na plaży (Milosz został naszym grill-piersi_z_kurczaka-masterem
)).
Rano trzeba było się spakować i wracać do Krakowa. W drodze powrotnej zadzwonił do nas Grzesiu żebyśmy kupili mu "10 małych trzydniowych gąsek"
, więc wieźliśmy przez 600 km karton z małymi zółtymi gąskami, co parę godzin zatrzymując się aby je nakarmić i napoić
.
Dotarliśmy nad ranem do Kraka, pewne problemy z busem przemilczę.
Podsumowując, tegoroczny obóz odbędzie się nad jeziorem Ińsko, odl. z Krakowa ok. 600 km.
Dalsze informacje dotyczące obozu, zapisów, itp. pojawią się w dziale szkolenia już wkrótce, tak więc w tym wątku pytań organizacyjnych proszę nie zadawać