Robi nam się dyskusja filozoficzna
Pływanie olimpijskie na basenie też jest bez sensu, bo nie ma rybek, roślinek, a pływak tylko myśli, żeby naciśnąć cośtam na ścianie basenu.
Argument z podziwianiem przyrody i rybek dotyczy oczywiście tylko nurkowania
Jasne, że w ten sposób każdy sport wyczynowy uznać można za przerost formy nad treścią, i czasem takie wrażenie odnoszę, jak widzę mdlejących z wysiłku zawodników, lub piłkarzy umierających na boisku. To, co odróżnia (wg mnie) freediving 'no limits' od 'zwykłych' sportów wyczynowych, to olbrzymie ryzyko utraty życia i zdrowia.
Nikogo nie potępiam - każdy ma prawo do decydowania o sobie i robienia tego, co mu sprawia przyjemność. Jeśli wkrótce ktoś wymyśli freejumping, jako odmianę skakania z bungee ale bez bungee, też nie będę go potępiał. I również będę pod wrażeniem ludzkich możliwości, jeśli odpowiedni trening pozwoli przeżyć skok ze 100 metrów. Ale ryzyko, że będzie to przyjemność jednorazowa, zapewne jak dotąd powstrzymuje wielu od próbowania. Ja nie miałbym odwagi skoczyć nawet z 10 m na trawę...
Człowiek ma to do siebie, że zawsze chciał szybciej-wyżej-dalej. I całe szczęście, bo ciekawość napędza rozwój i postęp. Ale w nurkowaniu już chyba doszliśmy do granicy, że 'dalej' pociąga zbyt wielkie ryzyko, że będzie to 'w jedną stronę'. Jeśli komuś sprawia frajdę sprawdzanie tego, to proszę bardzo. Ja stwierdzam, że nie ma to sensu.
filozof-amator