parafrazujac klasyka"ryb nie bylo, ale tez bylo zaj...!"
choc prawde mowiac metodologia jaka przyjeli dla tych "nocnych" nurkowan jest co najmniej dziwna...
tym razem nurkowalem z jakimis dwoma sympatycznymi gejami (a mialo byc ciemno!!
), no ale w koncu jestesmy AKPe, wiec nic co ludzkie nie jest nam obce...
przy swiatlach na poczatku jest 10 min. free swimming i wtedy mozna robic bezdechy itp. cuda (w glownej studni i jaskiniach nie wolno, ale jest taka komora na 10 m, wiec tez nie jest zle), a potem wychodzi sie na brzeg, sklada sprzet i zaczyna sie wlasciwe nurkowanie... w nocy nie ma tej wstepnej fazy, tylko od razu sklada sie sprzet, wchodzi do wody i jak wszyscy sa gotowi to gasza swiatla i zaczyna sie jazda... i to doslownie!!
wyglada to tak, ze wiaza zespoly (pary, trojki) sznurkiem (!!!) za rece i na kazdy zespol daja jedno male chemiczne swiatelko... swiatelko ledwo sie zarzy, wiec dostrzezenie partnerow ktorzy sa na wyciagniecie reki nie jest latwe, nie mowiac juz o wymianie znakow, wiec zjezdzanie na dno konczy sie zwykle szarpaniem za sznurki, bo ciezko utrzymac ta sama predkosc jesli sie partnera ledwo widzi, a do tego nurkuje z nim pierwszy raz w zyciu...
na 34 m. siedzielismy 10 min. (wiecej nie wolno), a potem zaczelismy jazde w gore, ktora tez do przyjemnych nie nalezala, bo koledzy troche sie spieszyli, wiec moj komputer zaczal szalec i musialem ich hamowac tymi sznurkami, ktorymi nas powiazali (obsluga sprzetu podczas gdy ktos szarpie ci reke, do ktorej przywiazany jest sznurek jest nie lada wyzwaniem, ale i tak ten w srodku mial gorzej, bo jego szarpalismy za obie rece
) na szczescie udalo sie wyjechac bez wiekszych przygod i na plytszej wodzie pozbylismy sie tych smyczy, wiec dalej bylo juz spokojnie, ale w sumie to nudno...
podsumowujac, ciakawa impreza, ale przy swiatlach jest zdecydowanie lepiej, a poza tym chyba bym nie mogl tam jezdzic co tydzien jak niektorzy tubylcy, bo by mi sie to szybko znudzilo... chociaz do celow szkoleniowych jest doskonaly!!