Wydaje mi sie ze tego dzis oczekuje od nas komercjalizacja, pytanie tylko czy w kazdej dziedzinie postrzegana ma być negatywnie
Zgadza się, tylko trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że nurkowanie to nie golf i ryzyko oraz odpowiedzialność (również prawna) związana z uprawianiem tego sportu są nieporównywalnie wyższe. Jeżeli chodzi o zdobywanie P1 i P2, to nie mam żadnych zastrzeżeń co do zniesienia obligatoryjnej rocznej przerwy pomiędzy kursami i niewielkie zastrzeżenia co do weekendowego szkolenia na te stopnie. Zupełnie inaczej niż w przypadku kursu P3. Tutaj akurat komercjalizacja w takim ujęciu, w jakim poruszył ją Sylwek nie może być postrzegana pozytywnie.
Jeżeli ktoś nie ma czasu na wygospodarowanie tygodnia w wakacje na kurs P3, to przede wszystkim zastanowiłbym się, po co tak na prawdę mu ten kurs. Nie zapominajmy, że P3, Divemaster to są kursy dla PROFESJONALISTÓW, a więc osób, które ZAWODOWO zamierzają się zajmować płetwonurkowaniem. Tymczasem to właśnie komercjalizacja nurkowania i chęć sprzedaży jak największej ilości kursów powoduje, że coraz więcej nurków traktuje te stopnie jak podwyższenie swoich umiejętności nurkowych. W swojej karierze nurkowej spotkałem wiele osób, które były szczerze rozczarowane tym, że np. kurs divemastera w PADI robi się w zasadzie do 10 m i nie ma tam ani jednego nadzwyczaj ciężkiego technicznie nurkowania. Podobnie jest z P3. Ten kurs to tak na prawdę kurs ASYSTENTA INSTRUKTORA oraz PRZEWODNIKA PODWODNEGO. Jaki ma zatem sens robienie go przez kogoś, kto nigdy nie będzie takich zadań wykonywać?
Po to kurs P2 jest tak wymagający i po to uczy się na nim tyle ratownictwa, żeby osoba, która go ukończy mogła bezpiecznie nurkować do 40 m. Są to bardzo wysokie uprawnienia rekreacyjne i jeżeli ktoś zamierza rozwijać się w tym kierunku proponuję raczej kursy specjalistyczne, najlepiej autorskie, które można zrobić także w klubie (np. PJ1) a nie odbębnianie P3 po łebkach dla certyfikatu.
dlaczego PADI dzis jest organizacja zrzeszajaca najwiecej osob nurkujacych, bo wyszla w strone klienta .
A jeżeli poruszyliśmy kwestię PADI, to musimy pamiętać o tym, że jest to organizacja globalna i tak musimy na nią patrzyć. Nurkowie PADI na całym świecie, którzy chcą zdobyć wyższe umiejętności, ale nie pracują w bazach i nie wiążą swojego życia zawodowego z nurkowaniem robią Master Scuba Diver - cywilny odpowiednik Divemastera. To, że w Polsce produkuje się Divemasterów, bo kurs ten jest tańszy i łatwiej go ukończyć wcale nie znaczy, że jest to program kształcenia nurków wg PADI. Wręcz przeciwnie. PADI kładzie bardzo duży nacisk na promowanie MSD jako najbardziej odopowiedniego celu rozwoju kariery nurków rekreacyjnych. W CAMSie póki co takiego stopnia nie ma, dlatego zamiast zaktualizować programy szkolenia, aby dopasować je do potrzeb rynku komercyjnego KDP wrzuciło do jednego wora "P3" wszystkich, bo tak na pewno było łatwiej. Zgodzę się z Sylwestrem, jak i zapewne z resztą klubowej kadry, że coś takiego nie powinno mieć miejsca w naszym klubie, głównie dlatego, że w swoich szeregach wolimy mieć mniej Petrójek, ale za to takich, których kompetencji będziemy pewni. Zwróćcię uwagę, że to potem im będziemy oddawać swoich Klubowiczów pod opiekę na wyprawach i obozach i nie może być mowy o tym, że któraś P3 nie była sprawdzona w ekstremalnych warunkach, których nie sposób stworzyć podczas szkolenia weekendowego z kiełbaskami między nurkowaniami :roll:
Przypomniało mi się jeszcze jedno. PADI, aby oddzieliś profejsonalny kurs DM od rekreacyjnego MSD zrobiło coś genialnego. W pierwszej chwili nie mogłem tego zrozumieć, ale teraz rozumiem to już bardzo dobrze. Otóż aby utrzymać uprawnienia DM trzeba co roku płacić około 300 zł na PADI. W ten sposób odsiewa się osoby, które nie będą zarabiać na tym certyfikacie i odsyła się je niejako do na kurs Master Scuba Diver. Ciekawe ilu byłoby zwolenników obniżenia poziomu kursu P3 poprzez możliwość weekendowego szkolenia, gdyby za utrzymanie uprawnień trzebaby było płacić 300 zł rocznie?