Sejm musi wyrazić zgodę na związanie się umową międzynarodową, potem piłka idzie do prezydenta, który umowę ratyfikuje bądź nie. Nie czytałem samej umowy i nie wiem czy przenosi jakieś uprawnienia na organ międzynarodowy, ale jeżeli tak to wymaga się zgody 2/3 w sejmie i senacie (przy połowie ustawowej liczby obu izb). Jeżeli nie przenosi to nie musi być kwalifikowana większość - czyli łatwiej przepchnąć. Jednak sądząc po dyskusji w mediach nikt nie podnosił kwestii przeniesienia uprawnień na podmiot zewnętrzny, tak więc będzie to raczej opcja druga, czyli obecnie rządząca koalicja może przepchnąć to sama.
Swoją drogą świetnie pijarowskie zagranie ze strony ministra Boniego, który twierdzi, że przecież umowa nie wchodzi jeszcze w życie, bo musi się wypowiedzieć sejm. Jednak jeżeli jest to już na takim etapie, to wystarczy przeczekać z tą kwestią do wygaśnięcia bojowych nastrojów społecznych, potem szybko wrzucić głosowanie nad umową do porządku obrad sejmu i potem już samo pójdzie.
że "niby" dołączymy do niej jakąś klauzulę "doprecyzowującą", to w rzeczywistości żadne klauzule nie są dozwolone.
Nie ma takich klauzul - są załączniki, protokoły. Jednak kiedy umowa jest parafowana (co kończy etap negocjacji) można ją tylko przyjąć lub odrzucić. Chyba, że strony powrócą do etapu negocjacji. Jednak łatwiej powrócić do etapu gdy się jeszcze umową nie zwiążę, bo potem na wszelkie zmiany wymagana jest zgoda drugiej strony. Tak więc minister Boni gada głupoty. Tak sam mówiąc, że ta umowa niczego nie zmienia - przecież nie podpisujemy jej dla zgrywy
Abstrahując od kwestii własności intelektualnej i jej wymiaru bardziej mnie ciekawi co Polska z tego ma. Interes takich państw jak USA, Japonia czy Singapur jest dla mnie oczywisty, przy czym naszego zupełnie nie rozumiem.