W przypadku nauki pływania, brak deski (albo innego źródła wyporu) u początkującego pływaka - również dorosłego może być dużym problemem. Jeśli ktoś dopiero uczy się pływać i ledwo utrzymuje się przy powierzchni tak aby móc swobodnie oddychać to byle fala albo bryzg wody może spowodować zachłyśnięcie
No właśnie z tym jest problem - od małego się uczy: machaj odnóżami żeby utrzymać się na powierzchni. Później trudno oduczyć takiego odruchu. Tymczasem jedno z pierwszych ćwiczeń w TI polega na tym żeby nabrać trochę powietrza odepchnąć się i dać ponieść wodzie. "O dziwo" człowiek nie tonie. Nawet w słodkiej wodzie człowiek ma lekko dodatnią pływalność. Tylko żeby tego doznać trzeba się przełamać psychicznie i zwalczyć wyuczony odruch machania. Nauka efektywnego pływania żabką też tego wymagała: przez chwilę nic nie rób, szybuj a wcale nie będziesz tonąć. Podobnie dużo ludzi ma problem żeby położyć się płasko na plecach na wodzie i odpoczywać.
... szczególnie przy ćwiczeniach wymagających wysiłku i wymuszających szybszy oddech
A może zacząć od efektywności, żeby nie było potrzeby większego wysiłku ani szybkiego oddechu. A gdy ze wzrostem tempa wysiłek będzie konieczny nie będzie już problemu z tonięciem?
Co do bezpieczeństwa i nauki dzieci to jest akurat taki, dość ekstremalny przykład:
W USA jest taki problem, ze w dużej ilości gospodarstw mają małe, przydomowe baseny i w tych basenach tonie co roku spora liczba małych dzieci przy braku uwagi rodziców. Wymyślono więc taką szkołę autoratowictwa dla niemowlaków w takich sytuacjach. Uczy się malutkie dzieci żeby po wpadnięciu do wody nie krzyczały ani nie machały odnóżami tylko rozprostowały ręce i nogi na boki i spokojnie odczekały aż woda sama wyniesie je na powierzchnię twarzą do góry. Jak znajdą się na powierzchni to nadal mają się nie ruszać tylko zacząć się drzeć na cały regulator. Zadziwiające, ale to działa - efekty można zobaczyć na YouTube.
Nauka pływania to nie tylko praca nad stylem, ale również nad wydolnością, a sprinty albo trening interwałowy są do tego odpowiednie.
Znaczy "naucz się źle (nieefektywnie) pływać a przy okazji wyrobisz sobie kondycję? :-) No coś w tym jest, ale wybacz, nie pójdę tą drogą... ;-)
Dla początkujących (szczególnie dla dzieci) takie kółka mogą być czasem nieodzowne - o ile dorosły człowiek nauczy się jazdy na rowerze z dwoma kółkami to małe dzieci mogą się szybko zniechęcić do nauki jeśli będą się co chwilę przewracać i obijać kolana. Tak jest np. z moją córką.
Jak już brniemy w dygresję: Może masz takie doświadczenia z córką, ale ja nauczyłem całą moją trójkę jazdy na rowerze i o ile rowerek 3-kołowy jest OK, to dokręcane kółka do normalnego roweru przynoszą więcej szkody niż pożytku. Bardziej sprawdza się tyczka wzdłuż rury podsiodłowej, ale ona wymaga zdecydowanie więcej zaangażowania ze strony uczącego.