"Odgrzewane awaryjne kotlety"
Szczerze mówiąc to mi ręce opadły, jak się okazało, że spłuczka w tym jackecie przestała działać poprawnie już na kursie poprzedzającym nasze nurkowanie. (W moim niecenzurowanym komentarzu chyba jedynie spójniki nie byłyby wulgaryzmami...)
Kurs kończył się w niedzielę, Małysz i Maciek nie odbierali wtedy sprzętu (bo trudno, żeby jeszcze w niedzielę siedzieli w magazynie), więc to tłumaczy dlaczego awaria nie została im zgłoszona od razu. Natomiast nic nie tłumaczy tego, że schrzaniony jacket trafił na wieszak, a nie został odłożony z krótką informacją co w nim źle działa. (I chyba trudno mieć tu pretensje do kursantów na P1, bo skąd mieli wiedzieć jak się odbywa zgłaszanie w magazynie awarii sprzętu, skoro to ich pierwszy kontakt z systemem jego pobierania i oddawania…)
Co do
Zasada 3xP
panowanie nad stresem;
partnur;
pas balastowy (o którym zazwyczaj zapomina się takich sytuacjach, co jest najczęstszą przyczyną wypadków nurkowych zarówno na powierzchni, jak i pod wodą - przynajmniej wg DAN).
trudno sie nie zgodzić... tylko kurcze, ciężko jest stwierdzić, że oto jest już ten moment, kiedy należy zrzucić pas. Nie wiem czy słusznie, ale dla mnie ta czynność to taka 'ostateczność'.
Wracając do naszego nurkowania, to ja w ogóle myślałam, że jestem troche przeważona -> zaczęłam pomagać sobie płetwami -> okazało się, że to nie "lekki nadmiar" balastu, bo coś zbyt słabo mi szło... -> pomyślałam, że w bełcie ciężko będzie się 'dogadać', więc wyjdę na płetwach ponad bełt -> tam łatwiej będzie ustalić, co jest nietak i coś z tym zrobić... Nad bełtem okazało się, że mnie zatkało, (zrobiło sie trochę stresująco), pokazałam Piromanowi, że "nie-OK" itd.
A jak taka sytuacja powinna wyglądać "wg podręcznika" - nie wiem.
pozdrawiam