Tak myślę, myślę i ciężko mi się na coś zdecydować. Może cenoty, może wraki w atolu Bikini... Problem w tym, że nie ma dla mnie takiego jedynego miejsca, które chciałbym zobaczyć bardziej niż wszystkie inne razem wzięte. Drugi problem, że wybieramy z miejsc powszechnie znanych, popularnych. Np. taki Thistlegorm - nasłucha się człowiek o nim, naogląda zdjęć tych ciężarówek w ładowniach, a potem zanurkuje - no i rzeczywiście, wszystko jak na zdjęciach - ciężarówki są, tankietki są, wagony są. I jeszcze te tłumy wokół nas - trudno nurkowanie uznać za wyjątkowe, gdy równocześnie z nami biorą w nim udział dziesiątki nurków. A w ciągu roku setki tysięcy...
Nurkowanie jakie bym sobie wymarzył, to nurkowanie w miejscu niepozornym i niepopularnym, po którym nie oczekujemy nic nadzwyczajnego, a tu podczas nurkowania zaskakuje nas czymś wspaniałym. Tak było, gdy w pierwszych latach mojej nurkowej przygody wybraliśmy się na jeziorko Krzemno. Nieduże jeziorko położone w lesie, oczywiście żadnej bazy, żadnych wiat. Ubraliśmy się na trawce i weszliśmy do wody obok chylącego się ku upadkowi pomościku. Oczekiwałem czegoś podobnego do znanego mi Siecina czy trzebińskiego Balatonu. Tymczasem po zanurzeniu głowy w wodę zobaczyłem przejrzystość niezmąconą zakwitem, a tuż przed sobą wspaniałego szczupaka. Ta przejrzystość pewnie nie była większa niż obecnie na Zakrzówku, a szczupaki pewnie widywałem później większe, ale dla początkującego nurka były to takie wspaniałości, że jest to dla mnie jedno z najlepiej zapamiętanych i najlepiej wspominanych nurkowań.
I takich nurkowań bym sobie życzył - zaskakujących czymś wspaniałym, na co zupełnie nie byliśmy przygotowani. Nawet jeśli zdarzy się to na Bagrach czy Kryspinowie.
Serdecznie pozdrawiam.