Temat zostal poruszony rowniez na
pl.rec.nurkowanie . A poniewaz wiekszosc dyskutantow na tej liscie to oszolomy robiace reklame dla swoich baz nurkowych, milo bedzie zabrac glos w tej oazie spokoju jaka jest nasze forum
Pierwsza uwaga jaka mi sie nasunela po przeczytaniu tego artykulu to brak danych potwierdzajacych teorie autora. Wyrazenia typu "wiekszosc nurkow", "w prawie wszystkich przypadkach" itp. sa niewiarygodne. powinny byc potwierdzone konkretnymi liczbami, ktore swoim autorytetem poparla by jakas organizacja zajmujaca sie statystyka takich przypadkow (mam na mysli oczywiscie DAN).
Co do medycznych aspektow nie bede polemizowal, bo nie jestem lekarzem (wiecej bede wiedzial po przeczytaniu "Medycyny nurkowej" autorstwa Krzyzaka, ktora Klub zamowi po promocyjnych cenach :mrgreen: ). Wydaje mi sie jednak, ze teoria bodajze Paracelsusa "Co nas nie zabije to nas wzmocni" sprawdza sie we wspolczesnym swiecie. Przykladowo, gdybysmy wyrwali z wiekow srednich, z glebi puszczy, jakiegos statystycznego mieszkanca Zmudzi i postawili go w centrum wspolczesnego miasta, prawdopodobnie zmarlby po kilku dniach. Pomijam aspekt zawalu serca wywolany szokiem, ale smiem twierdzic, ze zabiloby go zanieczyszczone powietrze, mikroby, jedzenie i wiele innych czynnikow, ktore dla nas sa oczywiste, a nawet pomagaja nam przezyc. Tak wiec mysle, ze mozliwosci adaptacyjne ludzkiego organizmu sa bardzo, bardzo duze i jesli stopniujemy jakis czynnik to nasz organizm jest w stanie to przyjac. (slyszalem nawet o osobach, ktore od dziecka jadly arszenik w coraz to wiekszych dawkach, az uodpornily sie na ta trucizne - ale glowy za to nie dam
)
Oczywiscie duzo zalezy od cech osobniczych.
Nie mozna tez zaprzeczyc, ze nurkowanie nie ma negatywnego wplywu na nasze zdrowie. Jest to jednak tylko kolejny czynnik z naszej cywilizacji, ktory skaraca nam zycie obok alkoholu, spalin, dymu tytoniowego, stresu itp. Mozna oczywiscie minimalizowac ryzyko przez eliminowanie z zycia poszczegolnych niebezpieczenstw. Ale co to by bylo za zycie bez przyjemnosci, ktore przewaznie wlasnie szkodza.
Wydaje mi sie rowniez, ze autor w pewnym momencie miesza pojecia nurka RecTech z nurkiem zawodowym. Wrzuca ich do jednego wora prac podwodnych, a pozniej opisuje wspaniale zabezpieczenia medyczne i dekompresyjne nurkow zawodowych, majacych oczywiscie duze zaplecze logistyczne i finansowe, dewalujac w porownaniu ograniczone zabezpieczenia RecTech.
Wykonywalem kiedys prace pod woda (na plytkich glebokosciach) i moge z doswiadczenia powiedziec, ze wysilek jest wiele razy wiekszy niz na powierzchni. Po godzinie dokrecania srub czlowiek jest zmachany jakby przerzucal lopata wegiel cztery godziny. Co oczywiscie dla nurkow zawodowych pracujacych znacznie dluzej, znacznie czesciej i na znacznie wiekszych glebokosciach oznacza jeszcze wiekszy wysilek i zrzuca na firmy ich zatrudniajace obowiazek jak najlepszego zabezpieczenia od strony medycznej.
Nurek RecTech, owszem, schodzi gleboko, ale w zalozeniu ma zeby robic to jak najmnieszym wysilkiem tak wiec jego rezimy dekompresyjne znacznie roznia sie od nurka zawodowego.
Uff, juz mi sie nie chce pisac. Jak jeszcze cos wymysle to napisze pozniej.